FX kontra DX

Poprzedni wpis o zoomach powinien był chyba poczekać na wpis, taki jak ten, w którym będę marudził na temat wielkości matryc.

Poprzedni wpis o zoomach powinien był chyba poczekać na wpis, taki jak ten, w którym będę marudził na temat wielkości matryc. Z drugiej strony tu odwołuję się do pewnych kwestii poruszonych poprzednio, sugeruję się więc zapoznać z wpisem o zoomach zanim przejdziesz dalej…

Z uwagi na fakt, że kompletnie nie interesował mnie rynek bezlusterkowców i innego rodzaju aparatów z wymienną optyką, kompletnie nie wiem jakiej wielkości matryce są tam standardem (wiem, że Nikon montuje coś, co określają jako CX – matryca o wymiarach 13,2 mm x 8,8 mm z mnożnikiem x 2,7, ale jak z innymi producentami, to nie mam pojęcia), skupię się wiec na tym, o czym coś wiem – czyli na matrycach wielkości FX i DX.

Canon EOS 300D – założę się, że gdzieś tam na świecie istnieje zdjęcie z drugiej strony…

Na początku był [tfu] Canon. Jak dobrze pamiętam, Canon EOS 300D aka Rebel, w obrzydliwym kolorze srebrnoplastikowym, był pierwszą konsumencką lustrzanką cyfrową (DSLR1)) skierowaną do ludu. Taki Volkswagen fotografii. Sprzedawany był w zestawie (KIT) z obiektywem 18-55 mm o jasności z zakresu „słaba do fatalnej” i śmiem twierdzić, że nie odniósłby w ogóle sukcesu, gdyby nie dało się do niego przykręcić ruskich obiektywów od Zenita (przez adapter) 😉 – nie da się ukryć, że właśnie ów zestaw i jego anglojęzyczna nazwa „KIT” położyła podwaliny pod polską definicję obiektywu z zestawu, obiektywu który był w powszechnym mniemaniu… do kitu. Rebel miał matrycę CMOS o wymiarach 22,7 mm x 15,1 mm (mnożnik ogniskowej 1,6) i kosztował więcej niż Volkswagen w przyzwoitym stanie technicznym.

Odpowiedzią Nikona był o ile wiem Nikon D70 D100, następnie D70, a później trochę okrojony Nikon D50, którego dumnym posiadaczem jestem do dziś. Aparaty te miały matryce CCD o wielkości 23,7 x 15,5 mm (D100) i 23,7 x 15,6 mm (D50 i D70) – mnożnik ogniskowej 1,5. W przeciwieństwie do Canona, Nikon D70 miał lepszy obiektyw, ale nie dało się w Nikonach wykorzystać ruskich szkieł (ze względów konstrukcyjnych takie szkła podłączone przez adapter nie były w stanie wyostrzyć na obiekty dalsze niż kilka metrów, o nieskończoności nie wspominając). Pozostałymi producentami się wówczas nie interesowałem (wybierałem z tej dwójki, czy raczej trójki) i w zasadzie tak mi już zostało.

Rodzi się pytanie: po co producenci w ogóle zaczęli okrajać wielkości matryc? Pieniądze… Matryce pełnoklatkowe są droższe, a wówczas (rok 2003-2004) były cholernie drogie. Dziś ceny mocno zjechały, bo proces technologiczny jest lepszy i tańszy, a same matryce się spopularyzowały. Od czegoś trzeba było jednak zacząć. Z resztą rynek lustrzanek do dziś jest podzielony na aparaty pełnoklatkowe (FX) i aparaty z matrycą zbliżoną do formatu APS-C (DX).

Nikon Nikkor AF 28-80 mm f/3.3-5.6G jako przykład obiektywu.

Obiektyw jaki jest, każdy widzi. Składa się z jakichś soczewek, pierścieni, przełączników, kilograma elektroniki schowanego dookoła, osłony przeciwsłonecznej… Generalnie odpowiedzialny jest za to, żeby światło wpadające do niego z przodu (a nie z boków, co obniża kontrasty – po to są osłony przeciwsłoneczne) przeszło przez niego i w względnie spójny sposób wyszło z tyłu i trafiło na matrycę.

Jak działa obiektyw… (oczywiście nie każdy ma tyle pierścieni i przełączników, zasada jest jednak taka sama).

Producenci obiektywów także zareagowali na ten podział i zaczęli oferować obiektywy projektowane typowo pod matryce DX, twierdząc że one są super dopasowane, idealne i najlepsze do takich aparatów. Moim zdaniem, są one po prostu tańsze w produkcji i sam proces jest mniej wymagający. Ale czym tak w ogóle różnią się takie obiektywy od obiektywów stosowanych dla pełnych klatek? Na pewno zakresami ogniskowych, zwłaszcza przy szerokich kątach. Jeżeli ekwiwalent dla pełnej klatki to wynik mnożenia ogniskowej przez mnożnik, to obiektyw o zakresie 18-55 mm w zasadzie nie jest obiektywem super szerokim (18 mm x 1,5 = 27 mm) – 27 mm na pełnej klatce to jest szeroko, ale bez przesady… 😉 Chcąc więc uzyskać na prawdę szeroki kadr, trzeba przy aparatach DX-owych sięgnąć po Sigmę 10 – 20 mm lub Tamrona 10 – 24 mm. Druga istotna różnica, to obszar jaki jest „oświetlany” przez obiektyw. Dla mniejszych matryc (DX) można w obiektywie zawęzić ten promień pola jakie jest oświetlane, co na pewno obniża koszty produkcji obiektywu.

I teraz ważna uwaga, głównie dla posiadaczy aparatów z matrycami pełnoklatkowymi (wierzę, że to był świadomy wybór i poniższa uwaga Was nie zaskakuje): należy uważać przy zakupie obiektywu na to, czy jest on stworzony pod matryce pełnoklatkowe! Jeśli kupimy obiektyw stworzony pod matryce DX, to może nam on nie oświetlić całej matrycy, tak jak w poniższym przykładzie (oznaczenia u góry dotyczą obiektywu, oznaczenia na dole dotyczą matrycy):

Wykorzystanie obiektywów DX i FX na matrycach różnej wielkości.

Matryca FX ma szerokość 36 mm (przekątną ponad 43 mm), matryca DX jest mniejsza, zatem obiektyw typowo DX-owy będzie oświetlał mniejszy obszar, co na matrycy FX-owej może objawić się w postaci winietowania lub wręcz czarnych obszarów. Zobaczmy to na przykładach:

Tamron SP AF 10-24 mm f/3.5-4.5 Di II LD Aspherical (IF) na pełnej klatce przy 10 mm.
Sigma 30 mm f/1.4 EX DC HSM na pełnej klatce

Ale… może się zdarzyć tak, że taki obiektyw będzie sobie całkiem nieźle radził na pełnej klatce, przykładem jest chociażby… Tamron 10 -24, który po zmianie ogniskowej (powyżej 13 – 14mm) pokrywa już pełną klatkę!

Tamron SP AF 10-24 mm f/3.5-4.5 Di II LD Aspherical (IF) na pełnej klatce przy 14 mm.

Przykładowy Tamron 10 – 24 mm z aparatem DX ma ekwiwalent ogniskowych (dla Nikona) 15 – 36 mm, natomiast podpięty do aparatu pełnoklatkowego ma zakres ogniskowych 10 – 24 mm, z czego użytecznych 13 – 24 mm i to jest szeroki kąt!

EDIT: A tak sobie radzi Nikkor 35 mm 1.8D na pełnej klatce!

Ok, mniejsze matryce – taniej, obiektywy o mniejszych wymaganiach – taniej, itd. Są jednak jeszcze inne różnice a główną chyba różnicą, która skłania dziś ludzi do wyciągania większej gotówki z kieszeni, jest jakość uzyskiwanych zdjęć. Po prostu na pełnej klatce wszystko wygląda lepiej, głębia ostrości, plastyka obrazu jest inna, wspaniały bokeh… a przynajmniej mnie się tak wydaje 😉

PS. Szkoda, że średni format w wersji cyfrowej nie ma żadnego Volkswagena…


1) DSLR – Digital Single Lens Reflex, czyli cyfrowa jednoobiektywowa lustrzanka

powrót do akapitu

13 odpowiedzi na “FX kontra DX”

Każdy z producentów stosuje inne oznaczenie i nie ma jednego uniwersalnego „znaczka”. Problem niepełnej klatki jest stosunkowo nowy – pierwsza lustrzanka Nikona z matrycą DX powstała koło roku 2000, więc wcześniej problem nie istniał (zatem obiektywy z zeszłego wieku będą raczej w stanie pokryć pełną klatkę). W przypadku Tamrona nowe (kilkuletnie i współczesne) obiektywy mają oznaczenia Di (dla pełnej klatki) lub Di II (dla klatki wielkości APS-C/DX), Sigma ma oznaczenia DG (pełna klatka) i DC… itd. Z reguły na stronach dobrych sklepów w zestawie filtrów służących do wyszukiwania znajdzie się filtr „do matryc” z wartościami „pełnoklatkowe i APS-C”, „tylko APS-C”, a nawet „mikro 4/3” 😉

PS. Dodam tylko, że sam używam dwóch obiektywów Tamrona Di II na pełnej klatce (jeden od ogniskowej 13 w górę, a drugi w pełnym zakresie ogniskowych pokrywa pełną klatkę). Wiem też, że Nikkor AF-S DX 35mm F/1.8G (jak sama nazwa wskazuje DX) pokrywa pełną klatkę dając ładną winietę – na różnych forach czytałem taką opinię, więc zanim skreślimy jakiś obiektyw „DX” warto poszukać szczegółów na forach!

A jak to jest z czułością ? Skoro podepniemy do Body FX obiektyw DX to automatycznie matryca przyjmuje mniej światła i poturbujemy podbić ISO ?

Dobre pytanie, na które muszę odpowiedzieć „nie wiem” (znajduję jednocześnie argumenty potwierdzające jak i wykluczające tą teorię). Muszę to przemyśleć albo wręcz sprawdzić doświadczalnie.

Witam ,

Na stronie support nikon’a znalazlem to :

Aparaty firmy Nikon formatu FX automatycznie uwzględniają to zjawisko, uaktywniając tylko piksele pokrywające się z wielkością matrycy formatu DX. Nazywa się to automatycznym kadrowaniem w formacie DX. Czyli rozumiem ze aparat poradzi sobie z obiektywem FX na matrycy FX .

Pozdrawiam

Domyślam się, że ostatnie zdanie miało brzmieć „Czyli rozumiem ze aparat poradzi sobie z obiektywem DX na matrycy FX .” – szczerze mówiąc, nie wiem czy to się dzieje automatycznie, ale na pewno ręcznie w Nikonie D610 da się zmienić format na DX, co owocuje tym że obraz jest brany tylko z części matrycy a dodatkowo w wizjerze widać ramkę, która podpowiada jaki obszar będzie rejestrowany. To pozwala uniknąć zapisywania całej matrycy z czarnymi polami wokół kadru, ale nie zwróciłem uwagi czy to się na domyślnych ustawieniach aktywuje samoczynnie.

Niedawno nabyłem Nikona 800e i mam do niego pełnoklatkowy 70-210, działa ok. Szukam obiektywu podobnego do poprzednika, czyli 17-50, ale do osiemsetki. Z nudy, czy z ciekawości podłączyłem powyższego tamrona dx do d800e przez telekonwertor 2x, patrzę i winieta zniknęła. Zakres obrazu taki sam jak na niepełnej klatce. Zoom ok, ostrzenie ok, niebawem przetestuję w terenie ten zestaw. Jeśli posiadacie conwerter 2X pełnoklatkowy, warto przetestować taką możliwość na szerokokątnych obiektywach dx które są dużo tańsze od FF.

Tzn mając aparat dx z obiektywem dx 18mm. Będzie to mniej szeroki kąt niż Aparat FX z obiektywem FX 18mm?

Szukałem szerokiego kąta dla swojego d90 i mam 8mm ale w sumie to przesada….

Tak, 18 mm na DX ma kąt widzenia jak +/- 27 mm na pełnej klatce. Na DX najlepiej mi się sprawdzał Tamron 10-24, Sigma 10-20 też była spoko, ale Tamrona kupiłem sporo taniej 😉

PS. Też mam 8 mm, na FX robi wrażenie 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *