Backup, archiwizacja i inne trudne słowa…

Co robimy po zrobieniu zdjęć? Zazwyczaj po prostu zgrywamy je „na komputer” i tyle. Czy to wszystko co możemy zrobić? Nie! Powinniśmy je jeszcze archiwizować i zbackupować!

Co robimy po zrobieniu zdjęć? Zazwyczaj po prostu zgrywamy je „na komputer” i tyle. Czy to wszystko co możemy zrobić? Nie! Powinniśmy je jeszcze archiwizować i zbackupować!

Ludzie dzielą się na tych, co robią backupy i tych do dopiero będą je robić…

– niestety źródło nieznane

I teraz raz na zawsze powiem Ci mądrość życiową – należy robić kopie zapasowe istotnych dla nas plików („Thanks, Captain Obvious!”). Na pewno obiło Ci się o uszy jak kilka tygodni temu nawet w telewizji kilka osób apelowało do złodziei, o zwrot chociaż zdjęć (czy ogólnie danych) ze skradzionych sprzętów – oczywiście nie zamierzam tu bez cienia empatii przytaczać powyższej sentencji, zamierzam uczulić Cię – rób kopie zapasowe! Możesz dysponować najlepszym sprzętem, który padnie w najmniej oczekiwanym momencie. Możesz stać się ofiarą kradzieży, przepięcia w sieci, pożaru czy własnej głupoty – kopia zapasowa danych zmniejszy Twoje straty. Zanim jednak przejdziemy do kopii zapasowych…

29 lipca 2004 roku. Moje pierwsze zdjęcie cyfrówką (trudno nie zauważyć, że przypadkowe) – o jego wartości nie dyskutujmy 😉

Backup i archiwizacja

Należy rozróżnić robienie kopii zapasowych od archiwizowania danych. Najprościej rzecz ujmując można powiedzieć, że nie zrobimy kopii zapasowej danych, póki ich nie zarchiwizujemy. Nasze dane (zdjęcia) powinniśmy sobie najpierw „zgrywając na komputer” jakoś zarchiwizować, czyli uporządkować. Najłatwiej stracić zdjęcia wtedy, kiedy porozrzucane są po całym naszym komputerze (oby tylko jednym), a my musimy się awaryjnie przenieść na inny. Zostałem poproszony przez kogoś kiedyś o odzyskanie zdjęć z uszkodzonego komputera – to co na nim zastałem spowodowało, że zacząłem sobie zadawać jedno, ale ważne pytanie… „O co tu chodzi, w ogóle!?”. Zdjęcia były na pulpicie, na dysku C, dysku D, dysku E, w moich dokumentach itp. W trakcie analizy okazało się, że pliki często mają takie same nazwy, foldery nazywają się „Nowy folder” (z kolejnymi numerami) a nawet zdjęcia o różnych nazwach okazywały się być tymi samymi obrazkami.

9 sierpnia 2006 roku. Ładne zdjęcie z archiwum…

Ja kupując swój pierwszy komputer wiedziałem, że posłuży mi on między innymi do fotografii i kiedy stałem się szczęśliwym posiadaczem pierwszej cyfrówki przyjąłem zasadę, której trzymam się do dziś: zdjęcia w jednym miejscu uporządkowane w foldery wg dat. W trakcie tych kilkunastu lat zastanawiałem się nad innym porządkiem, ale zawsze się okazywało, że foldery wg dat są najlepszą opcją. U mnie wygląda to tak:

X:\FOTO\2015\2015-12\2015-12-01 Mini Cooper s\

Dysk X, katalog FOTO, rok, rok-miesiąc, rok-miesiąc-dzień i nazwa – taki układ ma przewagę nad układem „2015\12\01 nazwa” – kopiując cały miesiąc czy pojedynczy dzień w nazwie katalogu jest pełna data. Nazwę wydarzenia dodaję tak… z grubsza, żeby się zgadzało względnie tematycznie (nie zdarza się często aby jednego dnia fotografować chrzciny i ślubny plener – nam się zdarzyło raz). Teraz pozostaje nazwa pliku – zmieniać czy nie, oto jest pytanie. Ja przyjąłem, że nazwy plików będę zmieniał (nazwy zmieniają się automatycznie w trakcie importu zdjęć do Lightrooma, którego używam do katalogowania i obrabiania zdjęć), ostatnio też wprowadzam w tym zakresie pewne modyfikacje. Przy pierwszym zgrywaniu zdjęć stosuję takie zmiany:

xnb 2011-07-09 17-33-19 NIKON D50 DSC_1671.dng

Prefiks, data, godzina, model aparatu, oryginalna nazwa pliku. Taki układ pozwala mi oddzielić szybko zdjęcia nasze od obcych (prefiks) oraz ułożyć je wg czasu. Tak nasze od obcych, ponieważ w moim archiwum przechowuję też zdjęcia udostępnione nam przez naszych znajomych (z jakichś wspólnych wydarzeń) albo zdjęcia od fotografa z naszego własnego ślubu. Nasze zdjęcia po zgraniu są selekcjonowane, po ostatecznej selekcji zmieniam nazwy plików ponownie, tym razem przyjmując krótszy format:

PJF15365_001.dng

Prefiks, data (rok i kolejny dzień roku), kolejny numer zdjęcia. Do takiej skróconej nazwy czasami doklejam jeszcze jakiś sufiks, jeżeli zdjęcie zostało zmniejszone lub poddane jakiejś dodatkowej obróbce i występuje w kilku wersjach. Ten patent stosuję od niedawna i jeszcze niewiele zdjęć zostało nim objętych.

13 września 2011 roku. Zdjęcie autorstwa mojej matki, zarchiwizowane (z backupem) u mnie 😉

Teraz dopiero można planować zrobienie backupu… Najlepiej i najprościej jest do tego wykorzystać zewnętrzny dysk (albo dwa). Widziałem ostatnio w markecie dysk 1TB za 199 zł – można i taki, ale umówmy się… kupuj dyski twarde firm, które produkują… dyski twarde. Są firmy, które wydają się być producentami wszystkiego a okazuje się, że tylko „przyklejają” swoje logo na produkt „no name”. Załóżmy jednak, że masz już dysk. Podłącz go, zgraj zdjęcia, odłącz (nie zapomnij o bezpiecznym odłączaniu) i schowaj. I najważniejsze – nie kasuj zdjęć z komputera, bo cały Twój backup już nie byłby kopią zapasową, tylko archiwum. Jeżeli chcesz te zdjęcia usuwać z komputera, zrób ich kopię na drugi dysk, lub nagraj na CD/DVD/BD.

Oczywiście nie mówię Ci, że jestem ideałem i nigdy nie utraciłem żadnego zdjęcia! Oczywiście że to się stało, ale stało się to bo nie wykonałem kopii, bo nie zarchiwizowałem zdjęcia wg swojego schematu, bo zapomniałem, bo coś tam, coś tam… Z biegiem czasu zacząłem się to tego bardziej przykładać i teraz utrata wszystkich moich zdjęć musiałaby wiązać się ze zbiegiem bardzo wielu niesprzyjających okoliczności.

W odpowiedzi na “Backup, archiwizacja i inne trudne słowa…”

Dobry system katalogowania. Dość podobnie robię ze swoimi zdjęciami. Jakaś inspiracja do lekkich zmian w moim sposobie jest.

Z tymi kopiami bezpieczeństwa to ważna sprawa. Utrata zdjęć boli. Oj boli…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *