Łaaaaaaaał… eee, to nie dla mnie. Poszedłem tam tylko ze względu na zespół Majestic:
Jakby ktoś w ogóle zespołu nie kojarzył, to tu jest chyba najpopularniejszy utwór:
Po zespole Majestic był kabaret Łowcy.B – najpierw wyszedł jeden, potem dwóch następnych, obsługa ciągle manipulowała jednemu z nich w okolicach tyłka, później się wszyscy złapali za ręce, zagrali, zaśpiewali a na końcu ten pierwszy klęknął przed tymi trzema, z których tu widać już tylko dwóch. Potem jeszcze coś tam grali i jak skończyli, to musieli schodzić ze sceny (wyglądało to jak, jakby „gwiazda czekać nie mogła”).
Muszę pochwalić kabaret za odrobienie lekcji z lokalnych niesnasek czy sytuacji drogowych w okolicy – wszystko przez ten Puck 😉 Nawet dali radę. Po tym kabarecie scenę zasłoniła czarna płachta i tyle – coś się tam później też działo, ale ja już byłem w strefie gastro, gdzie czekaliśmy na basistę z Majestic, by udać się na wspólne piwo w miejsce ku temu odpowiedniejsze.
Czemu już na wstępie napisałem, że to nie dla mnie? Przecież była muzyka, scena, ludzie, kiełbaski, szaszłyki i piwo! Przecież wstęp był za darmo! O ja niewdzięczny… No nie wiem, po prostu takie spędy (jak to w podtekście kabaretu padło) „bydła” mnie nie bawią. Miło ze strony miasta, że wydają moje pieniądze na takie imprezy, bo czasem i ktoś ciekawy zagra, wydaje mi się jednak, że te miejskie imprezy z roku na rok są coraz płytsze. Pamięta ktoś jeszcze dwudniowy OARF Wejherowo, koncerty Lipali czy Myslovitz? Nawiasem mówiąc, w tym roku OARF w Wejherowie 3 września, zagra m.in. Fosfor i Luxtorpeda.
PS. Jeden wpis na blogu, a naraziłem się i Wejherowu, i Puckowi… Miało być dobrze, wyszło jak zwykle.