Siedzieliśmy w Gdyni na murku, w cieniu drzew, przy plaży, wcinając naleśnika ze styropianowego opakowania, kiedy podeszły one i zaczęły przedstawiać wizję świetlanej przyszłości przed nami, a zwłaszcza przed naszym „bombelkiem”.
Łatwo jest prowadzić fotobloga będąc ciągle w podróży. Codziennie w oko wpada Ci coś nowego, nawet jeśli odwiedzasz to miejsce dziesiąty raz. Tym trudniej jest prowadzić fotobloga kiedy nie podróżujesz, no chyba że podróżą okazuje się nagle droga do pracy, ale weź dźwigaj ten aparat codziennie ze sobą…
Kwiecień tylko mi śmignął i do czasu urlopu nie zrobiłem żadnego zdjęcia. Urlop tradycyjnie u Szwagrów, na dodatek taki prawie dwutygodniowy… (także jeszcze i w majowym wydaniu kroniki będzie).
W marcu było nadal niewesoło, paliwa poszły w górę (nikt nie przypuszczał, że 6,95 zł za litr oleju to cena, za którą jeszcze zatęsknimy), szlajałem się po blokowiskach w Wejherowie i w Gdańsku (Nowym Porcie) i nawet byłem na peronie SKM.
Drugiego lutego zobaczyłem dwie kreski i bynajmniej nie był to test ciążowy. Dalej na zdjęciach rekonstrukcja wydarzeń, bo przy temperaturze 41,1 °C (mój osobisty rekord) nie w głowie mi było fotografowanie. Na szczęście wszyscy przeżyliśmy, ale sponiewieralo nas konkretnie. Potem się okazało, że luty to w ogóle nie jest szczęśliwy miesiąc :/
W styczniu się przynajmniej coś działo, jakiś urbex, zoo, Ustka, Słupsk, Puck…
To był fatalny miesiąc pod wieloma względami, także jeśli chodzi o zdjęcia. Poza zdjęciami z rodzinnej kolacji mam to… jedno. Słabo.
Listopad był raczej ponury… Dużo czasu przesiedzieliśmy w okolicznych lasach. Ostatniego dnia spadł śnieg i stałem w korku.
Łatwo jest robić making of. Wystarczy być we właściwym miejscu i czasie, w miarę umieć obsłużyć aparat i nawet nie trzeba jak widać zbytnio dbać o ostrość 😉 A jeśli raz rzucisz uwagę „tak będziesz robił cień” do operatora kamery, to nawet w napisach końcowych o Tobie wspomną! Polecam!
Słoneczny październik spędzaliśmy m.in. na Półwyspie Helskim oraz nad jeziorami w okolicy.
We wrześniu byłem na takiej imprezie, że aż kurz leciał (z tych starych ludzi)! Byliśmy też nad morzem, oglądałem znaleziony kamień, potem już tylko las i jesień…
Sierpień to był miesiąc urlopowy, wypoczywaliśmy w Borach Tucholskich, zwiedziliśmy Grudziądz, na koniec zawitaliśmy do Muzeum Techniki Wojskowej Gryf (polecam bardzo, pojazdy nie tylko wojskowe, dużo do oglądania).
Wiatrak w Ręboszewie polecam serdecznie – niezłe widoki, kawiarnia w obiekcie, relaks mimo tłumów (bo przestrzeń duża). Poza tym odwiedziłem Władysławowo, gdzie przy samym morzu powstawał teledysk „Może chłodu?” zaprzyjaźnionego zespołu ROD.
W czerwcu było takie tempo, że nie było kiedy aparatu wyciągnąć, chwilę znalazłem tylko w parku w Wejherowie leżakując, zwiedzając Gdynię (i leżakując) oraz stojąc w korku w Bojanie (korku, który był na ulicy omijającej inny korek).
W maju byliśmy w Rumi na spacerze, w lesie na spacerze, padalo, było słonecznie… Lubię patrzeć na drzewa stojąc pod nimi, na liście które przepuszczają trochę światła. Fascynują mnie też bloki z wielkiej płyty, nawet jeśli są tycim obiektem widocznycm w kropli wody.
Znajdź wspólny element 😉 W sumie w kwietniu niewiele się działo… może to i lepiej.
Wygląda na to, że cały marzec spędziłem w lesie… Najpierw był śnieg, potem nie było śniegu, najpierw był dzień, potem była noc.
Od tego powinniśmy byli zacząć! Jak można mówić o fotografii, czyli malowaniu światłem nie wiedząc, czym jest światło?! Siadaj wygodnie, odpal jakąś dobrą muzę (np. album „The Dark Side Of The Moon” zespołu Pink Floyd) i czytaj dalej!
Luty to był ciężki miesiąc, działo się wiele, ale raczej z kategorii „zakaz fotografowania”.
W styczniu byłem w lesie i piłem kawę, byłem w mieście, byłem w parku, spadł śnieg.
Jakiś czas temu odpowiadałem na pytanie, co myślę o 14-140, tym razem musiałem sam sobie odpowiedzieć na pytanie o 24-200 (przynajmniej zakres jakiś sensowny).
Spacery po lesie, spacery po parku, Hannah w domu, ale też ze słoneczka korzystała…
Nikomu chyba nie trzeba tłumaczyć jak ważna jest identyfikacja marki. Dobre logo to podstawa, ale na tym nie koniec! Do tego przydałaby się kompletna księga znaku (czy nawet identyfikacji wizualnej), ze wszystkimi szczegółami użycia, wariantami kolorystycznymi, że już o takich szczegółach jak obszar ochronny nie wspomnę. Znam się na tym…
To nie jest tak, że zapadłem się pod ziemię i mnie nie ma już w ogóle, owszem, zapadłem się trochę, ale jestem 😉 Rok 2020, jak chyba dla każdego, był dla mnie wyjątkowy pod kilkoma względami, oczywiście większość zmian jest pokłosiem pandemii, ale nie tylko…