Listopad – liść opadł. Mój dziadek mnie raczył takimi rymowankami. A my w listopadzie byliśmy w Kąpinie i w Cromer (Norfolk, Anglia). Chodziliśmy na spacery i robiliśmy ozdoby świąteczne z masy solnej.
Tag: #niebo
Słoneczna pogoda zachęciła nad do podróży na sam koniec… tfu… początek Polski – Hel. Widoki aż po port północny w Gdańsku! Pochmurna pogoda zachęciła nas do skorzystania z ogniska w Leśnym ogrodzie botanicznym w Marszewie. Z obu tych wypadów jestem mega zadowolony.
Małe wakacje, mrożona herbata w upalny dzień, Akwarium Gdyńskie i nawet zdjęcia ślubne robiliśmy… Tyle się działo!
Ciąg dalszy chwilowej fascynacji makro, zabijanie czasu spacerem w Gdyni, Kaszubski Park Miniatur… Nudny lipiec.
Listopad był raczej ponury… Dużo czasu przesiedzieliśmy w okolicznych lasach. Ostatniego dnia spadł śnieg i stałem w korku.
Słoneczny październik spędzaliśmy m.in. na Półwyspie Helskim oraz nad jeziorami w okolicy.
We wrześniu byłem na takiej imprezie, że aż kurz leciał (z tych starych ludzi)! Byliśmy też nad morzem, oglądałem znaleziony kamień, potem już tylko las i jesień…
Sierpień to był miesiąc urlopowy, wypoczywaliśmy w Borach Tucholskich, zwiedziliśmy Grudziądz, na koniec zawitaliśmy do Muzeum Techniki Wojskowej Gryf (polecam bardzo, pojazdy nie tylko wojskowe, dużo do oglądania).
W sierpniu leniwie, piłem kawę, podziwiałem dzieła sztuki, naturę… nawet byłem na kilku spacerach, ale nie czas to i miejsce, żeby się chwalić.
No i nie udało mi się prowadzić Kroniki PJF przez rok czasu…
Przekrój przez wrzesień…
W sierpniu przejechaliśmy tylko 90 km na rowerach i chociaż tego nie widać, to jedno zdjęcie jest właśnie z wycieczki rowerowej.
Comiesięczne publikacje miały mnie zmobilizować do systematycznego obrabiania zdjęć…
Pomyślałem, że żeby cokolwiek działo się na tej stronie, to będę wrzucał chociaż jakieś podsumowania miesiąca…
Jastrzębia Góra ma swoje wady i zalety, jedną z zalet jest bliskość tego miejsca w stosunku do Wejherowa.
W końcu nam się udało skorzystać z weekendowego słońca!
Operacja o kryptonimie „aurora” się dziś nie powiodła, mimo wysłania na nią najlepszych naszych agentów, tj. Doroty, drugiej Doroty i mnie.
Dzisiaj wywiało nas nad sam brzeg morza – do Mechelinek (no dobra uparciuchy, nad sam brzeg zatoki).
Wyglądając dziś za okno stwierdziliśmy zgodnie, że trzeba jakoś przełamać tą szaroburość, wróciliśmy wiec do zdjęć z końcówki lata…
Ostatni weekend tegorocznych wakacji spędziliśmy nad jeziorem, w Choczewie.
Plan był taki – jedziemy na kajaki! W „Centrum Szkoleniowo Rekreacyjnym MODROK” byliśmy już kiedyś na kilkudniowym wypadzie (grill na wyposażeniu domku, no luksus) i było przyjemnie.
Marcowe wakacje w Anglii…