Pasek Peak Design SLIDE

Do tego wpisu zabierałem się pół roku. Dosłownie… bo mniej więcej pół roku temu stałem się posiadaczem paska PeakDesign. W związku z tym, że przez te pół roku minęło między innymi na fotografowaniu, to jestem w stanie o tym produkcie powiedzieć coś więcej niż „fajny”.

Pasek ma swoje wady i zalety, na szczęście zalet jest więcej, mianowicie…

Pasek jest „szybkoodczepialny”. To jest naprawdę świetna rzecz, jeśli często potrzebujesz mieć swobodny aparat, np. na statywie lub na fly-camie (czy innym stabilizatorze) a jednocześnie chcesz móc w każdej chwili ten aparat wziąć i zacząć robić zdjęcia z ręki. Ostatnio dość intensywnie wykonywałem zdjęcia panoramiczne, przy czym pasek dyndający z aparatu zwyczajnie przeszkadzał (panoramy sferyczne, więc wykonując zdjęcie nadiru miałbym pasek w kadrze centralnie – upinanie paska za aparatem się nie sprawdzało, trzeba było żmudnie odczepiać pasek – z paskiem Peak Design nie ma tego problemu).

Pasek jest wygodny. Jest szeroki, masywny, czuć że da radę. Poza tym można przewiesić pasek przez ramię i naprawdę czuć różnicę na kręgosłupie, jeśli się chodzi z paskiem przewieszonym przez tułów po skosie a powieszonym zwyczajnie na szyi. Zwykłe paski są za krótkie by sobie tak aparat przewiesić, a tu wystarczy pasek wydłużyć i gotowe. Płynnie zatem przejdę do regulacji – to jest świetne. Używa się tego właśnie w sytuacji zmiany sposobu noszenia aparatu, poza tym można sobie wybrać czy aparat leży na czy wisi pod bębnem 😉

Kolejny plus to standardowe wyposażenie. W komplecie sią cztery kotwice i płytka montowana na gwint statywowy. Można jedną z kotwic przewlec przez oczko w tej płytce i mieć w aparacie trzy punkty zaczepu aby zmieniać płynnie sposób zawieszenia. Ja używam często mocowania do statywu i aktualnie mam dwie kotwice po lewej stronie a jedną po prawej – czasami zaczepiam pasek na obie z lewej strony, dzięki czemu przy pionowych zdjęciach, gdzie prawą stronę aparatu mam u góry, nie majta mi się pasek przed wizjerem.

Pasek daje radę utrzymać duże body, z gripem i ciężkim obiektywem – obawiałem się, czy aby nie będzie on sam zjeżdżał na tych klamrach, ale okazuje się, że nie. Co więcej ciężki aparat nawet dobrze „wspiera” regulowanie długości paska, bo po otwarciu blokad wystarczy lekki ruch by pasek wyciągnąć i równie lekki, żeby go skrócić. Praktycznie jak w reklamie 😉

Niestety nie ma róży bez kolców… Pasek jest sztywny, ciężko upakować w futerale, zwłaszcza w takim „na jeden aparat”. Futerał, który do tej pory miałem na takie wypady z jednym obiektywem stał się bezużyteczny, bo paska się w środku już nie upchnie, więc musi dyndać na zewnątrz (nietrudno nim wówczas o coś zaczepić) lub pasek trzeba odpinać i chować do innej kieszeni. Problemu nie ma gdy mamy torbę o szerokości ok 40 cm, bo tyle ma ta pogrubiona część paska – wówczas można to ładnie w torbie ułożyć.

Kotwice przy odpiętym pasku dyndają i w brew pozorom nie są to małe, niezauważalne krążki z logo producenta. No ale coś za coś… Natomiast zapięty pasek na aparacie to wielkie klamry w miejscu, gdzie przedtem mieliśmy nie najmniejsze krążki z logo producenta… Owszem, rozumiem że tak działa ten mechanizm zapinania i odpinania paska, ale narzekam na to. Zwłaszcza przy wykonywaniu zdjęć pionowo, gdzie jak pisałem przepinam się obiema klamrami „na lewe ucho” aparatu, żeby trzymając aparat pionowo w ogóle widzieć coś w wizjerze i nie poobijać sobie oczu.

Pasek ma dodatkowo takie przypadłości jak ślady po zagięciu w najgrubszej, usztywnionej części (myślę, że dla perfekcjonistów to będzie piekło). Z tego względu też upychanie go w ciasne futerały to nie najlepszy pomysł. Oczywiście to jak z samochodem – pierwsza rysa boli najbardziej, a potem to już tylko statystyki… 😉

Trzeba się też pilnować, żeby nie zapomnieć paska przypiąć do aparatu – jeśli robimy jakieś zdjęcia i odepniemy aparat na chwilę a pasek zostawimy na szyi, to gwarantuję – zapomnimy się i w końcu puścimy niezapięty aparat – byłem bliski temu nieszczęściu… To rozwiązanie jest bardzo wygodne, ale jednak usypia czujność.

No i ostania rzecz, która mnie wkurza niemiłosiernie… W reklamach tak pięknie pokazywani są fotografowie, którzy robią zdjęcie, przewieszają aparat przez ramię, patrzą jeszcze chwilę ku obiektowi swojego zainteresowania i z podniesioną głową idą dalej, zdobywać nowe kadry. To czego nie widać na tych promocyjnych filmikach, to… zgubione muszle oczne. Od czasu jak używam tego paska, zgubiłem chyba ze cztery muszle (a wcześniej żadnej, nigdy). Po prostu ten ruch przewieszania aparatu na biodro powoduje zsunięcie muszli (albo w trakcie chodzenia się to dzieje). Oczywiście taka muszla oczna to nie majątek (a można żyć też i bez), ale od czasu jak używam tego paska czuję się, jakbym jakiś nowy abonament płacił. Niedługo w „moim” sklepie obsługa będzie mnie widać słowami „to co zwykle?” mając na myśli trzy muszle i pilota (bo piloty też gdzieś gubię).

Podsumowując – produkt jest ciekawy, innowacyjny, wygodny, niektóre jego plusy mają swoją cenę, ale jest ona do zaakceptowania (duże klamry). Są też minusy, niektóre dość upierdliwe. Napisałem, że zalet jest więcej… jakby je podliczyć, to chyba jest ich mniej ale są one dla mnie ważniejsze niż wady tego produktu. Czy gdybym wiedział to co wiem, chciałbym ponownie taki pasek?

Tak.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *