Nieostre!

Ostatnio pisałem Wam o zdjęciach ostrych i nieporuszonych, to dziś napiszę o nieostrości na zdjęciach…

Ostatnio pisałem Wam o zdjęciach ostrych i nieporuszonych, to dziś napiszę o nieostrości na zdjęciach, takiej nieostrości pozornej oraz takiej na własne żądanie.

Przede wszystkim wrażenie nieostrości na zdjęciach (pomijając ostatnio opisywane poruszenie zdjęcia, będące zazwyczaj techniczną usterką) może być powodowane przez brak kontrastu. Zdarzało mi się usłyszeć o jakimś zdjęciu opinię, że jest nieostre, podczas gdy tak naprawdę zdjęcie miało mały kontrast (lokalny, że się tak wyrażę). Ludzie lubią duży kontrast, koniec i kropka. Zdecydowana większość naszego społeczeństwa lubi wyciągnąć kolory i kontrasty, bo zdjęcie jest wówczas… kolorowe i kontrastowe. Zdjęcia o niskim kontraście wyglądają mdło, często szaro i nieciekawie, wrażenie to potęgują monitory, które dodatkowo mogą zaburzać ten obraz, jaki chciał Wam pokazać fotograf. Tyle tylko, że zdjęcie o niskim kontraście nie jest nieostre (oczywiście może być, ale to nie brak kontrastu świadczy o tym, choć może takie wrażenie potęgować). Jeżeli zatem ktoś narzeka na nieostrość zdjęcia, upewnijmy się, że nie chodzi o kontrast! Oczywiście zdjęcia o niskim kontraście w ogóle nie są złe, one są genialne, tylko (moim zdaniem) trudne do wykonania i nienajłatwiejsze w odbiorze.

Zdjęcie o niskim kontraście, które pewnie uznasz za nieostre (wrażenie potęguje mała głębia ostrości).

Kolejnym czynnikiem wpływającym na odbiór ostrości jest ta faktyczna ostrość na zdjęciu lub jej kompletny brak. Może się zdarzyć tak, że aparat nie ustawi ostrości poprawnie lub przy ręcznym ostrzeniu sobie nie poradzimy, to oczywiste techniczne wady zdjęcia (zazwyczaj). Ciekawszym jednak aspektem ostrości jest jej głębia. Noalejakto…? Jak  głębia? Zdjęcia są przecież dwu wymiarowe, nie? Mają wysokość, mają szerokość i są na płaskiej kartce papieru lub płaskim ekranie, nie? No tak, ale właśnie głębia ostrości to jest ten środek wyrazu, który w fotografii ogarnia trzeci wymiar. Najprostszy przykład to zdjęcia portretowe, klasyka gatunku to głowa na rozmytym tle.

Klasyka gatunku… Sigma 30 mm f/1.4

Dzięki odpowiedniemu manipulowaniu ostrością możemy obiekt naszych zainteresowań odciąć od tła i skupić na nim wzrok odbiorcy zdjęcia. Co więcej, możemy go też uwydatnić czyniąc nieostrymi przedmioty znajdujące się także przed nim, a zatem na nasze zdjęcie już będzie wpływać nie tylko to gdzie skierujemy obiektyw naszego aparatu, ale i jak głęboko w daną scenę „wejdziemy”!

Powyższy filmik kręciłem z użyciem przysłony f/5.6 (Nikkor 1.8G), natomiast poniższe zdjęcia robiłem już z przysłoną f/1.8 (można porównać różnicę głębi):

Skąd ta głębia ostrości się bierze? Jest jakiś naukowy bełkot na ten temat mówiący coś o krążkach rozproszenia i innych parametrach obiektywów, ale ja skupię się na tym, czym faktycznie regulujemy głębię ostrości – czyli na przysłonie. Na głębię wpływa także pośrednio perspektywa, a na perspektywę wpływa ogniskowa, można się zatem spotkać z opinią, że ogniskowa wpływa na głębię ostrości, tyle że aby zachować w kadrze nasz obiekt (załóżmy, że to portret i jest to głowa) zwiększając ogniskową musimy odejść dalej, a im dalej jest nasz obiekt względem aparatu, tym w większej głębi ostrości będzie się znajdował, co nieco niweluje nasz zamiar umieszczenia głowy w płytkiej przestrzeni ostrości. Owszem, można próbować, ale powyższe zdjęcie Andrzeja wykonałem obiektywem o ogniskowej 30 mm (co dla użytego aparatu jest odpowiednikiem 45 mm, zatem nie jest to zbyt duża ogniskowa).

Jak ostatnio się już okazało, czas naświetlania wpływa nie tylko na ilość światła, ale i (a może przede wszystkim) wpływa na zamrażanie lub rozciąganie czasu uchwyconego na zdjęciu, tak i przysłona wpływa nie tylko na ilość wpuszczanego światła. O ile zatem ilość światła na to pozwoli, możemy sobie przysłonę przymknąć bardziej i wydłużyć czas naświetlania tak, aby jednocześnie regulować „czas na zdjęciu” i głębię ostrości. Jak zmienia się głębia? Przymykając przysłonę (przymykamy, czyli otwór przysłony jest coraz mniejszy, a wartości coraz większe – idą kolejno od f/4 … f/5.6 … f/8 itd.) rozciągamy pole ostrości w przestrzeni, a zatem powiększamy głębię ostrości. Otwierając przysłonę dzieje się rzecz odwrotna – uzyskujemy płytką głębię, czyli tylko niewielka przestrzeń przed obiektywem będzie ostra. Poniżej przykład (nie są to kolejne stopnie przysłony, ale widać o co chodzi):

Od razu należy zaznaczyć, że głębia ostrości nie rozciąga się proporcjonalnie, czyli np. zwiększając przysłonę o ileśtam, nie dodajemy sobie po metr ostrości przed obiektem i metr za obiektem – o ile mnie pamięć nie myli, to rozkład ostrości jest 1/3 przed obiektem i 2/3 za obiektem (czyli głębia ostrości szybciej biegnie ku nieskończoności niż zbliża się ku aparatowi). Oczywiście w przybliżeniu, zależy to też w dużej mierze od tego jak skalibrowany jest sam aparat i jak dogaduje się on z danym obiektywem (jeśli ma tendencje do ostrzenia przed obiektem, to ten rozkład może wynosić np. 90% GO przed obiektem i 10% za nim, by zmienić się wraz ze zwiększaniem przysłony do rozkładu 40% GO przed / 60% za obiektem). Skok przysłony z f/4 do f/5.6 także nie daje proporcjonalnego powiększenia głębi ostrości jak skok f/11 do f/16 (i tu jeśli mnie pamięć nie myli, to przeskok na niższych stopniach powiększa głębię w mniejszym stopniu niż przeskok na wyższych stopniach przysłony). Generalnie zwiększanie stopnia przysłony powoduje powiększenie GO i jej „podróż” w kierunku „od nas w dal”. Do tego dochodzi jeszcze pewien efekt, którego nie umiem poprawnie opisać czy nazwać – chodzi o kształt granicy głębi (dla części obiektywów ta granica jest szeroka i obiekty powoli w głębię wchodzą i wychodzą, dla innych zaś głębia może być spora, ale zaczynać się i kończyć gwałtownie) – ciężko to opisać, ale wyraźnie to widać – plastyka niektórych obiektywów jest powalająca (dlatego tak lubię tą przeklętą Sigmę 30 mm, która strasznie kaprysi przy ustawianiu ostrości). No… i docieramy do pojęcia zwanego „bokeh”, ale nie będę go opisywał (mam wrażenie, że część fotografów mogłaby o nim prace magisterskie pisać, nawet o samej wymowie tego słowa) – generalnie chodzi o ładną… nieostrość w kadrze.

Jeśli tylko ustawiłbym obiektyw na odległość hiperfokalną…

Warto tu wspomnieć jeszcze o pewnej ciekawostce, przydatnej przy fotografowaniu krajobrazów (zazwyczaj chcemy mieć wówczas całe zdjęcie ostre). Ustawiając ostrość na pewien odległy punkt oraz ustawiając przysłonę na wysoki stopień możemy uzyskać głębię ostrości wychodzącą „poza nieskończoność”, czyli jest taka przysłona i taka odległość dla danego obiektywu, gdzie nie ma już sensu ustawiać ostrości na dalszy plan, bo i tak wszystko będzie ostre, możemy natomiast ustawić ostrość na bliższy plan, korzystając z tej ogromnej ostrości za obiektem (czuję, że opisuję to bardzo niejasno). Ta enigmatyczna odległość, przy której wszystko za tym punktem jest ostre (a dzięki temu, że ów punkt mamy dość blisko siebie, to i większość przed nim jest ostre) to odległość hiperfokalna.

Generalnie jeśli chcecie uzyskać fajną, płytką głębię ostrości, użyjcie małej przysłony, jeśli to nie wystarcza, „dajcie zooma na maksa”, może to pomoże 😉 Jeśli macie zamiar komórką zrobić zdjęcie z fajną GO, to zapomnijcie – niewiele modeli to potrafi, chociaż niektóre udają nieźle. No i oczywiście zapomnijcie o „dorabianiu głębi w fotoszopie” – coś tam się da, ale to nie to samo (a pracy przy tym, że ho ho).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *