Koniec imprezy, potem nocne rezerwowanie miejsca do spania i już o czwartej pobudka, żeby nie utknąć w korkach na A1. Po drodze nie bez przygód – blaszana suka zastrajkowała, więc zostałem zdegradowany na pasażera w innym aucie, ale przynajmniej nie musiałem się skupiać na drodze, co po trzech godzinach snu nie byłoby to zbyt efektywne. Nawiasem mówiąc, przyjemnie było się podczas jazdy wyłączyć i tylko patrzeć jak krajobraz za oknem się zmienia. Pamiętam jedną taką podróż z przed lat, kiedy to jako pasażer, zahipnotyzowany patrzyłem tylko w odbicie jakie tworzą pod lusterkiem kierowcy mijane linie rozdzielające pasy jezdni – tym razem podobnie się zawiesiłem na tym odbiciu i się kompletnie wyłączyłem. Polecam. Sam Toruń nie zmienił się za bardzo od ostatniego razu jak tam byliśmy, no może poza tym, że teraz w pełni sezonu było tam zdecydowanie więcej ludzi. Ostrzegam też, że w mieście grasuje samozwańcza cyganka wróżbitka, która mówi że dobrze wróży – jakby dobrze wróżyła, to by nie próbowała nas zaczepiać, bo by wiedziała że nie skorzystamy, co nie?
PS. Z tym tytułem posta, to się chyba nie wstrzeliłem… znów same okna, wystawy, podłogi i ściany.