Bieszczady

Znacie to… długo, długo nic i nagle bum! Jest jakiś wyjazd, są tysiące zdjęć. Nie inaczej jest u nas.

Tym razem udało nam się w końcu rzucić wszystko i pojechać w Bieszczady. Zdjęcia podzielę na kilka wpisów, bo jest tego sporo. Na początek Zawóz – miejscowość, w której stacjonowaliśmy.


W Bieszczadach jest wszędzie dobrze i wszędzie daleko. My zdecydowaliśmy się na miejscowość mniej turystyczną, żeby mieć spokój. Poza tym chcieliśmy poza Bieszczadami zwiedzić też Sanok i Solinę, więc nasz nocleg był po środku wszystkiego (i niczego za razem). Oczywiście nie wyobrażam sobie jechać tam bez samochodu. Jakby ktoś z okolic Gdańska się wybierał, to polecam start wieczorem (my wyruszyliśmy po północy, chociaż warto już koło 22:00). Podróż na miejsce zajęła (z wieloma przystankami) z Wejherowa ok. 15 godzin, ale po przyjeździe okazało się, że nie padamy na ryjki tak bardzo, żeby się nie przejść po okolicy, więc jak tylko się rozpakowaliśmy to poszliśmy zwiedzać okolicę. Dodam, że najwięcej czasu po drodze zeszło na końcu trasy – do Kielc dojechaliśmy w niespełna 7 godzin, tylko potem ruch na drogach się już wzmógł a i drogi były gorsze (kręte), no i zmęczenie robiło swoje. Wracając nocą przez te tereny poszło zdecydowanie szybciej. Zawóz i okolice dały nam się poznać wspaniałymi widokami, lokalnym sklepikiem do którego samochodem bym się jechać nie odważył (taka droga leśna, że masakra) i zasięgiem internetu w Playu (bez problemu łapało LTE).

Po szybkich zakupach była kolacja (grill), kąpiel i spanie, następnego dnia… Reszta wpisów znajdować się będzie pod tagiem #bieszczady.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *