W sumie to trochę śmieszne, my tam kaski, ciuchy, kominiarka (bo wieje), a obok jadą ludzie w jeansach, koszulach, dresach, czy klapkach. Ja już w samym kasku czuję się, że lekko odstaję od reszty społeczeństwa (wiem, to nie jest kwestia kasku), ale zwyczajnie wolę w takim stroju jeździć. Tym razem udało się też zabrać aparat do mojego różowego plecaczka, więc są zdjęcia – podziwiajcie! 😉
Dzisiejsza przejażdżka to taki lajcik, 12 km zaledwie.