Kulaszne
Bazą wypadową było Kulaszne w gminie Komańcza. W samej miejscowości znajdziemy “niewiele”, bo grekokatolicką cerkiew św. Michała Archanioła, serpentyny, deskal Arkadiusza Andrejkowa i… w zasadzie to tyle. W ogóle pierwszy raz spotkałem się z deskalami (czyli takimi “muralami na deskach”), co moja żona skwitowała szyderczym uśmieszkiem 😛
Majdan
Bieszczadzka Kolejka Leśna w Majdanie, to jest coś, na co poprzednim razem czasu nie starczyło… i dobrze. Jak dla mnie zdecydowanie atrakcja słaba – może nie powiem, że odradzam, ale… nie polecam. Z dziećmi to może większa frajda, ale jeśli wybieracie się paczką znajomych a nie rodziną, to jest wiele ciekawszych rzeczy (np. przejazd UAZ-ami po Bieszczadach). Jakby jednak ktoś chciał się wybrać, to pierwszy kurs kolejką jest o 9:30, kasa biletowa otwarta od 8:30. Dojazd możliwy jest samochodem, na miejscu jest parking na ok 100 samochodów – nie powiem, o której się zapełnia, ale żeby komfortowo się zaparkować, to trzeba chyba do 9:00 przyjechać (chociaż patrząc na to, co się działo przy kasie, to o 9:00 może już nie być biletów na ten pierwszy kurs). Sam bilet na pociąg to 21 – 25 zł (w zależności od trasy) + 2 złote od łebka za wejście na teren Kolejki (w tym jest cena parkowania). Na miejscu znajdziecie sklepy z pamiątkami a także coś do jedzenia (nam się trafiły “codziennie świeże jagodzianki”, które były naprawdę dobre). Na stacji docelowej jest też baza gastronomiczna, ale 30 – 40 minut przerwy to trochę mało, więc trzeba chyba biegać i mieć szczęście być pierwszym w kolejce. Droga powrotna jest tą samą linią – tam mi się wydaje, nie wiem dokładnie, bo przespałem…
Sanok
W Sanoku bez zmian, tylko chyba Lidla nie było. Sporo dróg rozkopanych (w sensie, budują się), parkowanie jak ostatnio – droższe niż w Warszawie… Więcej nie wiem, bo byliśmy dosłownie ze dwie godziny, z czego jedną poświęciliśmy na jedzenie.
Lutowiska
Naprawdę fajnym punktem widokowym w Bieszczadach jest Park Gwiezdnego Nieba „Bieszczady”. Blisko ulicy (po prostu się z niej zjeżdża na parking), z miejscem do zaparkowania (to po prostu jest parking), z miejscem żeby usiąść na trawie i zrobić zdjęcie. Jest też “legenda” pokazująca poszczególne szczyty.
A widoki są takie…
Kawałek dalej jest drugi punkt widokowy, za starym cmentarzem żydowski, ale już nie robi takiego wrażenia. Niby mniej uczęszczany (pewnie dlatego, że trzeba przejść 500 m pod górkę), ale wg mnie widoki już nie są takie spektakularne.
Lesko
Tu dla odmiany parking jest tani 😉 Świetne miejsce, żeby zrobić zakupy, jest supermarket (dla mnie wszystkie te markety mają taki swój folklor, nawet jeśli to sieciówka popularna na drugim końcu Polski, to dla mnie jest to egzotyka, np. w Lesku jest “Piotruś Pan”), są małe lokalne sklepy (nie wiem co to za kiełbasa była, ale jedna z lepszych jakie jadłem) – słowem: wypas.
Rymanów-Zdrój
Za pierwszym razem w Bieszczadach, w lokalnym sklepiku w Zawozie (a może to już nie był Zawóz?), zaraz po przyjeździe, na pierwszych zakupach wyczailiśmy lokalną oranżadę “Celestynka”. Ja z dzieciństwa pamiętam napoje “Ptyś” i “Skwar” – jeśli ktoś kojarzy, to są te klimaty. Tym razem też, by poczuć smak Bieszczadów 😉 pojechaliśmy kupić Celestynkę, tym razem jednak udaliśmy się bezpośrednio do zakładu produkcyjnego! I tak oto wypełniłem ostatki miejsca w bagażniku – napojami 🙂
I to by było tyle naszej wizyty w Bieszczadach, czas wracać do miasta!
W odpowiedzi na “Bieszczady 2019”
Cha cha cha